O spektaklu
Modest Musorgski to obok Piotra Czajkowskiego czołowy kompozytor rosyjski XIX w., a zarazem najwybitniejsza postać z kręgu twórców tzw. Potężnej Gromadki. Śmiały nowator, muzyczny wizjoner o doskonałym wyczuciu dramaturgii.
Jego Borys Godunow w instrumentacji Mikołaja Rimskiego-Korsakowa jest operą o szczególnym znaczeniu w historii muzyki europejskiej, a także w twórczości samego kompozytora. Jako gatunek stanowi dzieło przełomowe zarówno pod względem treści libretta, tematu, jak i formy muzycznej. Utwór jest dramatem historycznym, opisującym mechanizmy władzy w XVII-wiecznej Rosji, choć jego przesłanie - los rządzonego ludu i poczynania władzy - pozostaje uniwersalne.
Zespół Opery Wrocławskiej zrealizował dzieło jako superprodukcję na scenie Hali Stulecia w październiku 2007.
Partię tytułowej postaci w spektaklach otwierających sezon artystyczny 2017/2018 wykona światowej sławy bas, solista moskiewskiego Teatru Bolszoj, Mikhail Kazakov.
Bilety na wydarzenie dostępne są także na platformie eBilet.pl: www.ebilet.pl/klasyka/opera-operetka/borys-godunow
Obsada
* - gościnnie
Streszczenie libretta
Prolog
Dziedziniec klasztoru Nowodziewiczego w Moskwie. Oficer zapędza tłum do modlitwy. Szczełkałow oznajmia, że choć Duma wybrała Borysa Godunowa nowym carem, on nie chce przyjąć korony. Trzeba prosić Boga, by zmienił zdanie. Do klasztoru ściągają pielgrzymi, błagają o ratunek przed szerzącą się zarazą.
Plac na Kremlu. Uroczyście biją dzwony. Kniaź Wasyl Szujski wzywa do złożenia hołdu nowemu carowi Borysowi. Na jego cześć wznoszą okrzyki bojarzy i lud. Ukazuje się Borys Godunow, dręczą go złe przeczucia. Udaje się do Soboru, by prosić Najwyższego o łaskę dla swego panowania.
Akt I
Cela w klasztorze Czudowskim
Stary Pimen pisze kronikę dziejów kraju, jego praca dobiega końca. W celi budzi się młody mnich Grigorij. Miał dziwny sen: stał na szczycie wieży, obserwował u swych stóp Moskwę, ale w dole szydził z niego tłum. Pimen uspokaja go, a Grigorij zaczyna pytać o okoliczności śmierci carewicza Dymitra. Pimen jest przekonany, że zbrodni dokonał Borys Godunow. Dymitr zginął, gdy miał siedem lat, teraz byłby w wieku Grigorija. Mnich ma nadzieję, że w przyszłości Grigorij będzie kontynuował pisanie kroniki, ale on myśli o tym, że Borys nie powinien uniknąć kary za zbrodnię.
Karczma przy granicy litewskiej
rafili tu dwaj wędrowni mnisi, Warłaam i Misaił oraz Grigorij w przebraniu wieśniaka. Karczmarka proponuje wino, Grigorij nie może doczekać się, kiedy przekroczy granicę. Gdy Warłaam śpiewa pieśń o zdobyciu Kazania, nie przyłącza się do zabawy, lecz wypytuje Karczmarkę, którędy iść na Litwę. Straż bada przybyszy, wysłano bowiem list gończy za zbiegłym z Moskwy heretykiem Griszką Otrepiewem. Odczytania listu podejmuje się Grigorij,a widząc, że to on jest poszukiwany, zmienia szczegóły rysopisu, by rzucić podejrzenie na Warłaama. Straż chce aresztować mnicha, on wyrywa dokument i dukając, odczytuje jego prawdziwą treść. Grigorij ucieka.
Akt II
Komnata na Kremlu
Córka cara, Ksenia, rozpacza po śmierci narzeczonego, jej brat Fiodor studiuje mapę Rosji. Niania stara się ich rozweselić piosenką o komarze. Przybywa Borys, który z synem, wspomina okres sześcioletnich rządów. Nie przyniosły one szczęścia ani jemu, ani Rosji, którą nękają klęski, a lud przeklina cara. Słychać głosy, Fiodor biegnie sprawdzić, co się stało. Bojar anonsuje Wasyla Szujskiego, donosząc jednocześnie, że potajemnie spotkał się on z wysłannikiem z Krakowa. Ale Szujski nie ma dobrych wiadomości, na Litwie pojawił się pretendent do tronu, podaje się za zmarłego Dymitra, zyskał poparcie polskiego króla, szlachty i papieża. Car pyta Szujskiego, czy w Ugliczu rzeczywiście został zamordowany Dymitr, kniaź opisuje ze szczegółami tę zbrodnię. Borysowi wydaje się, że w kącie komnaty widzi ducha carewicza.
Akt III
Zamek wojewody sandomierskiego. Dwórki zabawiają Marynę Mniszech. Znudzona wojewodzianka nie chce słuchać piosenek o miłości, woli opowieści o bohaterskich czynach. Marzy o tym, czego może dokonać książę Dymitr. Jezuita Rangoni namawia ją, żeby dla chwały Kościoła oczarowała Dymitra.
Ogród w zamku sandomierskim
Noc. Z dala od gości Dymitr Samozwaniec marzy o ukochanej. Rangoni zapewnia, że Mniszchówna też go kocha i podąży za nim do Rosji. Z zamku wychodzą goście (polonez). Dymitr chce wyznać miłość Marynie, ona radzi poczekać, aż zdobędzie tron rosyjski. Dymitra najpierw złości duma polskiej szlachcianki, potem ulega i obiecuje spełnić jej żądania.
Akt IV
Przed Soborem Wasyla Błażennego w Moskwie
Tłum dyskutuje o tym, że cerkiew ekskomunikowała byłego mnicha Griszkę Otrepiewa i dochodzi do wniosku, że carewicza niewiele to powinno obchodzić. Jego wojska są już pod Kromami, dotrą do Moskwy. Może Dymitr uwolni Rosję od Borysa. Dzieci śmieją się z na wpół obłąkanego Jurodiwego, zabierają mu pieniądze. Wszyscy padają na kolana, pojawił się car ze świtą. Jurodiwy zwraca się do Borysa: niech zabije niegrzeczne dzieci, tak jak carewicza. Borys prosi, by się za niego modlił. Jurodiwy odmawia.
Sala na Kremlu
Wielka rada bojarów zaocznie wydaje wyrok śmierci na Dymitra Samozwańca. Kniaź Szujski opowiada, że car wciąż odpędza od siebie duchy. Nadchodzi Borys, z jego rozkazu rada ma wysłuchać starego pielgrzyma. To Pimen, który opowiada o pewnym ślepcu. We śnie ukazał mu się duch carewicza, kazał iść na swój grób w Ugliczu i tam ślepiec odzyskał wzrok. Przerażony Borys odprawia bojarów. Żegna się z Fiodorem, powierzając mu tron. Chce iść do klasztoru, by pokutować za swe czyny, ale jest za późno. Borys umiera.
Obsada
Recenzje spektaklu
Maryna i Borys
Bardzo ciekawą interpretację słynnego dramatu muzycznego Borys Godunow zaprezentowała Opera Wrocławska. Reżyser Waldemar Zawodziński niejako zrównoważył wątek rosyjski z polskim, dołączając rzadko u nas wykonywany akt dziejący się na zamku wojewody sandomierskiego (a wycinając jeden "akt rosyjski"). (...) Podziw budzi bardzo oryginalna choreografia w scenie z polonezem, rewelacyjne stylizowane na sarmatyzm, ale bardzo nowoczesne kostiumy i proste, ale sugestywne dekoracje.
Udręka popełnionej zbrodni
Waldemar Zawodziński osadził akcję Borysa Godunowa we właściwym miejscu i czasie, a każdą sytuację i gest wywiódł z muzyki i w niej je utrzymał. Potężne sceny zbiorowe z udziałem rosyjskiego ludu wymagające świetnych chórów (i takie były) robią wrażenie swoją wewnętrzną dynamiką. Reżyseria jest nastawiona z jednej strony na ukazanie kontrastu między prostym ludem a tymi, którzy rządzą, z drugiej natomiast - na pokazanie meandrów władzy. Właśnie to nadaje przedstawieniu odpowiedni klimat, bez którego Borysa Godunowa zrealizować się nie da. I chociaż każdy obraz zasługiwał na oklaski, to jednak największe wrażenie zrobiła pierwsza scena, gdzie dominuje szary, zmarznięty rosyjski lud terroryzowany przez carskich siepaczy oraz zrealizowany z wyjątkowym rozmachem akt polski. Tylko dlaczego występująca w nim polska szlachta miała w sobie coś z japońskich samurajów?
To samo dotyczy wykonawców głównych ról - każda postać musi zyskać wyrazistą charakterystykę i powinny ją łączyć jasno określone relacje z pozostałymi bohaterami dramatu. I w tym względzie można być w pełni usatysfakcjonowanym, szczególnie w przypadku niskich głosów męskich. Janusz Monarcha - Borys Godunow, Rafał Siwek - Pimen, Bartosz Urbanowicz - Warłaam, i Mariusz Godlewski - Rangoni, tworzyli zespół mogący z powodzeniem stanąć na każdej z europejskich scen. Zachwycali nie tylko świetnymi głosami, ale również wytrawnym aktorstwem pozwalającym na stworzenie kreacji opartych na prawdzie psychologicznej granych postaci. Równie świetna wokalnie i aktorsko była Anna Bernacka w partii opętanej żądzą władzy Maryny Mniszchówny. Jej duet z Rangonim to jedna z mocniejszych scen premierowego przedstawienia. Oklaskami przyjęto Zygmunta Magierę w roli Jurodiwego. Z całej pieczołowicie dobranej obsady jedynie Łukasz Gaj w partii kniazia Szujskiego wydawał się zbyt młody na udźwignięcie roli potężnego bojara.
Oczywiście największą kreację stworzył Janusz Monarcha, na co dzień solista Opery Wiedeńskiej, który dał obraz władcy ogarniętego wyrzutami sumienia po dokonanej przed laty zbrodni i przerażającymi wizjami ducha zamordowanego carewicza, syna poprzedniego cara Iwana Groźnego. Był w swojej wymowie głęboko tragiczny, jednak niepozbawiony wewnętrznego ciepła. W pierwszej scenie dumny władca, w drugiej - przez chwilę szczęśliwy, kochający ojciec, którego po chwili dopadają przerażające wizje dokonanych zbrodni (świetnie zaśpiewany wielki monolog w II akcie), wreszcie w trzeciej - jego przejmujące pożegnanie z synem i wstrząsająca wymową scena śmierci.
Ewa Michnik przy dyrygenckim pulpicie wydobyła z partytury Modesta Musorgskiego w instrumentacji Mikołaja Rimskiego-Korsakowa wszystko to, co najistotniejsze: typową dla rosyjskiej muzyki rozlewność frazy, symfoniczny rozmach, ekspresję i dramaturgiczną dynamikę. Znakomicie przygotowana i grająca orkiestra podążała za każdym ruchem jej precyzyjnej batuty.
Mistyka i piekło
We wrocławskim Godunowie jednym z mocniejszych akcentów jest chór - trudno zresztą, by było inaczej, bo jego partie osadzone w muzyce prawosławnej są i mistyczne, i monumentalne zarazem.
Wizjonerski "Borys Godunow" w Operze Wrocławskiej
Waldemar Zawodziński jest specjalistą od spektakli wizjonerskich, urzekających malarską scenografią i symboliką. (...) W żadnym momencie spektaklu widz nie zostaje muzyką przytłoczony, a dzieło nie robi na nim wrażenia zbyt monumentalnego i nieprzystępnego. Przeciwnie, pasjonującego. Wystarczy przywołać praktycznie cały polski akt, ale szczególnie pełen namiętności niemal szekspirowski duet Dymitra i Maryny Mniszchówny czy wreszcie niezwykle subtelnie poprowadzoną finałową scenę śmierci Borysa. (...) Reżyser wybrał formę pośrednią, nie uwspółcześniał dramatu, akcja rozgrywa się pod koniec XVI wieku, choć przebrany w garnitur samozwaniec Dymitr wydaje się być przybyszem z innego świata. Podobny zabieg wyróżnienia bohatera Zawodziński zastosował już w Opowieściach Hoffmanna. Futurystyczne są raczej w Godunowie sceny rozgrywające się na drugim planie, zresztą, jak zawsze u Zawodzińskiego, niezwykle plastyczne.
Na scenie Opery Wrocławskiej. Borys, złamany car Rosji
Pisanie o wysokim poziomie chóru naszej opery to już od dłuższego czasu truizm - i tym razem było świetnie, a przecież chór jest tu równorzędnym protagonistą, mocno eksploatowanym, także pod względem aktorskim.
Borys Godunow
Absolutnie porywa akt polski. W surowej oprawie sandomierskiego zamku wojewody Maryna Mniszchówna z królowej śniegu staje się lady Makbet.