Opera Wrocławska

Król Roger - Karol Szymanowski

13. Festiwal Muzyki Polskiej, Kraków

7 lipca 2017 19:00
Kategoria:
Opera
Czas trwania:
180 min.
Bilety:
50-100 zł
Język:
polski z polskimi napisami

O spektaklu

Król Roger jest operą niezwykłą. Niezwykły był już sam poczęty w wyobraźni kompozytora i z mistrzostwem przez Jarosława Iwaszkiewicza zrealizowany pomysł libretta, które czyniąc miejscem akcji średniowieczną Sycylię, splata atmosferę surowego ascetyzmu wczesnego chrześcijaństwa z barwnym i tajemniczym światem kultury arabsko-bizantyjskiej oraz z kultem wysublimowanego erotyzmu i radości życia (ucieleśnionej w postaci Pasterza, przemieniającego się następnie w greckiego boga Dionizosa).

Niezwykły był stopień żarliwości i osobistego zaangażowania twórcy, dla którego Król Roger miał stać się nie tylko wielkim osiągnięciem czysto artystycznej natury, ale także rozwiązaniem wielu osobistych problemów psychicznych i moralno-filozoficznych. Niezwykła wreszcie była sama muzyka, łącząca śmiałą nowoczesność z par excellence operową  śpiewnością partii solowych i teatralną efektownością scen zespołowych.

Nie znalazł Król Roger kontynuatorów wśród polskich twórców, trudno też znależć dlań bezpośrednich prekursorów w muzyce europejskiej; pozostał dziełem wspaniałym i samotnym.

Spektakl Król Roger został zarejestrowany na DVD przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne. Nagranie ukazało się w sprzedaży.

Projekt realizowany w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości.



Obsada

Roksana -
Elżbieta Szmytka*
Roger -
Valdis Jansons*
Edrisi -
Aleksander Zuchowicz
Pasterz -
Wojciech Parchem*
Arcybiskup -
Łukasz Konieczny*
Diakonisa -
Jadwiga Postrożna

* - gościnnie

Streszczenie libretta

Dziejący się w XII wieku na Sycylii dramat króla Rogera jest historią władcy potężnego, sprawiedliwego i szanowanego przez poddanych, który przechodzi przez doświadczenie graniczne. W jego wyniku cały zhierarchizowany i uporządkowany świat, urządzony według porządku chrześcijańskiego, ulega rozprzęgnięciu, rozpadowi i przemianie.

Pierwszy akt dzieje się we wnętrzu kościoła bizantyjskiego, ale zbudowanego z elementów przywiezionych ze świątyń antycznych, w którego dekoracji widać naleciałości arabskie. A więc jednoznaczna czystość dająca siłę nie istnieje.

Akcja opery rozpoczyna się w momencie, kiedy w kraju rządzonym przez Rogera pojawił się tajemniczy pasterz, który „naucza dziwnie i dziwne pieśni śpiewa na cześć nieznanego Boga”. Ta informacja mąci wzniosły spokój mszy. Dostojnicy państwowi doradzają Rogerowi uwięzienie pasterza. Roksana - żona Rogera - jako pierwsza dostrzega dziwny urok Pasterza, zauważa jego „uśmiech pełen tajemnicy, jak ów, co z swej przeuroczej głębi jeziora leśne słońcu ślą”. Roger próbuje zrozumieć „jakiż jest ów Bóg nieznany, którego Pasterz chwałę głosi”. Mimo że chór poddanych nalega na to, by zlinczować Pasterza, Roger dopuszcza go do głosu i pyta o jego Boga. Pasterz odpowiada: „Mój Bóg jest piękny jako ja”. W pieśni Pasterza jego Bóg ukazany jest jako zaprzeczenie starotestamentowego Boga, o którym śpiewa chór. To Bóg radości, pożądania i rozkoszy, Bóg łaski. Roksana stopniowo ulega czarowi Pasterza. Pasterz zaś nazywa lud Rogera i jego samego spętanym i obiecuje nową wolność. Narasta dramatyczny rozdźwięk między żądaniem chóru szybkiej rozprawy z Pasterzem i fascynacją Roksany. Potężny Roger pozwala Pasterzowi odejść i wzywa go na sąd, jeszcze tego samego wieczora. Chór jest przerażony tą decyzją. Pasterz zaczyna zdobywać przewagę nad Rogerem. Odchodząc, wypowiada rodzaj groźby: „pamiętaj, że sam przywołałeś mnie!”

Drugi akt rozgrywa się na dziedzińcu pałacu królewskiego. Pałac jest mauretański, ale znać na nim z kolei wpływy „potężnych zdobywców z Północy”. Roger, pełen niepokoju, oczekuje nadejścia Pasterza, którego wezwał na sąd. Jest przy nim zaufany Edrisi. Roger nazywa już Pasterza prorokiem. Lęka się o Roksanę i jej emocje. Przede wszystkim jednak przeraża go bezmiar kosmosu, blask gwiazd i żar płonący w oczach Pasterza. Roger przeczuwa swoją klęskę. Zanim nadejdzie Pasterz, Roger w ciszy nocy słyszy pieśń Roksany, która prosi Króla o łaskę dla Pasterza.

Nadchodzi Pasterz, odziany w bogaty strój indyjski, w orszaku czterech muzykantów. Śmiałym krokiem zbliża się do Rogera i pozdrawia go "imieniem wielkiej miłości". Mówi, że jest wysłannikiem Boga. Pałac stopniowo zapełnia się podekscytowanymi wyznawcami Pasterza. Już nikt nie domaga się jego śmierci. Roger oskarża Pasterza o otumanienie ludu. Wpada w wielki gniew. Pasterz tłumaczy Rogerowi, że lud miłuje w nim „uśmiech i taneczny śpiew”. Król zarzuca mu, że jego siła pochodzi z piekła i wiedzie ludzi na śmiertelne zatracenie. Towarzysze Pasterza zaczynają grać. Rozpoczyna się wielki taniec. Wśród tańczących jest także Roksana. Taniec ogarnia wszystko. Roger rozkazuje pojmać Pasterza. Ten rozrywa łańcuchy i wzywa do podążania za sobą. Wzywa też Rogera „na swój słoneczny brzeg”. Roksana i lud idą za Pasterzem. Roger podejmuje dramatyczną i nagłą decyzję i także wychodzi wraz z Edrisim za Pasterzem oznajmiając: „Pątnikiem stał się Król!”

W trzecim akcie znajdujemy się w ruinach antycznego teatru. Widać resztki ołtarza, z którego jeszcze unosi się ofiarny dym. Jest noc. To miejsce, do którego przybywa Roger z Edrisim. Roger odczuwa kosmiczną pustkę tego miejsca. Poszukuje Roksany, nazywa siebie włóczęgą i żebrakiem, jest zupełnie zagubiony, rzeczywistość nabrała dla niego charakteru widmowego. Przywołuje Roksanę i słyszy jej odpowiedź. Chór wzywa Króla na sąd. Słowom Pasterza płynącym z oddali towarzyszy nagły rozbłysk księżyca, który wprawia Rogera w zachwyt. Pojawia się Roksana, ale Roger wątpi w realność jej bytu. Roksana chce go zabrać do swojego pałacu. Zapewnia, że Pasterz znikł. Roger nie dowierza. Roksana przekonuje Króla, że powinien pójść za wezwaniem Pasterza. Roger z Roksaną rzucają w ogień ofiarne wieńce. Ofiarami przywołują Pasterza, który zjawia się jako Dionizos. Zapowiada spełnienie tęsknot Rogera. Zaczyna świtać. Pasterz wzywa wiernych ku sobie. Roksana chce podążać za nim ów upojeń kraj. Amfiteatr zapełnia się ludźmi. Roksana przeistacza się w menadę i wymachując tyrsem, dołącza do chóru. Wstaje dzień. Roger pozostaje sam z Edrisim. Ofiarowuje się słońcu. „Wyciąga ku słońcu złożone dłonie, jakby unosząc w nich bezcenny dar”.

Tak kończy się libretto Jarosława Iwaszkiewicza.

Piotr Gruszczyński

 

Obsada

Recenzje spektaklu

Czy król uległ pasterzowi


Opera Wrocławska w tym dniu stała się teatrem o najwyższej randze międzynarodowej. Przedstawienie Króla Rogera wyreżyserował najgłośniejszy polski reżyser operowy, do głównej roli zaproszono znakomitego barytona, Andrzeja Dobbera, o którego ubiegają się prestiżowe opery na świecie z La Scalą włącznie.

Nawet plakat zaprojektował Rafał Olbiński, artysta znany po tej i tamtej stronie oceanu. Zresztą Mariusz Godlewski, który znalazł się w tzw. drugiej obsadzie, również wykazał znakomity poziom wokalny i aktorski.

Premiera opery Karola Szymanowskiego stała się też kluczowym akcentem polskim w roku 2007, który polski parlament postanowił dedykować największemu kompozytorowi po Chopinie. Mimo że twórcy dzieła umieścili historię o królu, jego żonie i pasterzu w czasach współczesnych, a przez to w samym przebiegu akcji powstało szereg niekonsekwencji, spektakl można nazwać przejmującym i wizjonerskim. Finał rozgrywający się w szpitalu, na granicy życia i śmierci, pozwala na wielorakie interpretacje i pozostaje zagadką, a tajemnica jest jednym z kryteriów wielkiej sztuki.

czytaj więcej
Bronisław Tumiłowicz
Przegląd

Słońce w tunelu


Genialna muzyka do niezrozumiałego libretta: tak odbierano zawsze Króla Rogera Szymanowskiego. Interpretacja Mariusza Trelińskiego w Operze Wrocławskiej całkiem tę perspektywę zmienia.

Jestem już w innym miejscu i inaczej widzę ten utwór - mówi reżyser, który w 2000 r. wystawił Rogera w Operze Narodowej. Tamta realizacja była wizjonerska, symboliczna, równie zagadkowa jak libretto, a nawet bardziej, ponieważ Treliński nałożył na nie własną baśń. Tajemnicza biała postać Pasterza jako Jungowska figura cienia (tak ją tłumaczył sam reżyser), odważnie wykorzystana ogromna przestrzeń sceniczna, finał z migającymi słupami cyfr jak w "Matriksie" - wszystko to sprawiło, że spektakl zyskał rozgłos, choć w kilka lat od premiery miał niewysoką frekwencję; prawdopodobnie był za trudny dla przeciętnego widza.

Wrocławska realizacja jest przeciwieństwem warszawskiej (choć również jest świetnie poprowadzona muzycznie przez Ewę Michnik) i zapewne będzie odbierana łatwiej, choć bynajmniej nie dlatego, że Treliński daje tu interpretację jednoznaczną i prostą - przeciwnie, już po pierwszych recenzjach widać, że każdy może dostrzec w tym spektaklu coś innego. Historia tu opowiedziana odwraca się od baśniowości znanej z poprzednich, także bardziej tradycyjnych wystawień, od sycylijskich krajobrazów (gdzie rozgrywa się oryginalna akcja) i od średniowiecza. Jest współczesna, skierowana na ludzką psychikę, a przy tym zaskakująco bliska słowom libretta Iwaszkiewicza i Szymanowskiego, choć trudno zgadnąć, co autorzy powiedzieliby na tę interpretację.

Akt pierwszy. W oryginale - katedra bizantyjska jak w sycylijskim Monreale, z dominującą ikoną Chrystusa Pantokratora. Tu - zimne wnętrze współczesnej świątyni, z szarymi krzesłami konferencyjnymi zamiast kościelnych ław, bez cienia sacrum. Wewnątrz wierni ubrani na czarno, zakonnice oraz kościelni dostojnicy w biało-czerwonych szatach. Roger i jego żona Roksana także są w czerni. Roger (znakomita rola Andrzeja Dobbera) jest władcą surowym, sumiennym i sprawiedliwym. Roksana (świetna Aleksandra Buczek), zaniedbana przez zablokowanego emocjonalnie męża, zachowuje się wyzywająco i uwodzicielsko, kontestując hierarchiczny układ.

Wierni są pełni niepokoju: pojawił się Pasterz, który porywa za sobą tłumy. Król każe go przywieść; strażnicy wciągają na scenę młodzieńca w bieli - z innego, jasnego świata. Pasterz (Pavlo Tolstoy) opowiada zebranym o swoim bogu, jakby mówił językiem obcym, zrozumiałym tylko intuicyjnie. Dla oburzonych wiernych ta zagadkowa i barwna opowieść to "Zgroza, zgroza! Bluźnierstwo!". Jednak porywa ona marzącą o swobodzie Roksanę i porusza Rogera. Naraz Pasterz obejmuje i całuje króla w usta, wywołując w nim wstrząs - jednym gestem burzy hierarchię, niweczy dystans, łamie tabu i wciąga Rogera w gąszcz nieznanych emocji. Po tym geście, impulsywnym i na swój sposób okrutnym, nic już nie będzie takie samo. Roger wzywa Pasterza do swego pałacu na sąd - w rzeczywistości po to, by spotkać się z nim ponownie. Już został uwiedziony.

Akt drugi. Nie pałac, lecz zwykłe współczesne wnętrze z lustrami i kanapami, jak w tylu realizacjach Jarzyny, Warlikowskiego czy samego Trelińskiego. Roksana topi frustrację w alkoholu; swą słynną kołysankę śpiewa w stanie upojenia. Wreszcie nadchodzi Pasterz z grupą akolitów - wszyscy, jak on, w bieli z dodatkiem srebra, w narkotycznym transie (ecstasy?). Słowa Pasterza również brzmią jak opisy "sztucznych rajów": "Jak motyli barwny rój / Wokół wonnych róż szkarłatu / Krążą cisi wokół mnie / Sennym wirem barwnych tęcz / Oczu moich łowią blaski! / Dzieweczki, cudni młodzieńcy / Mkną na skrzydłach w szałów lot!".

Między Pasterzem i Rogerem dochodzi do starcia - pozornego, gdyż Pasterz jest świadom swej dominującej mocy, Roger zaś gubi się w niepewności nawet co do własnych uczuć. Roksana znajduje wreszcie ucieczkę z nieznośnego więzienia konwenansów: odchodzi z orszakiem Pasterza (w oryginalnych didaskaliach "idzie za nim jak w półśnie"). Króla nie słuchają już nawet straże. Zostaje sam z wiernym sługą Edrisim i wie, że nie tylko jego władza i zbudowana na niej hierarchia, ale cały jego świat rozsypał się jak domek z kart.

Akt trzeci. Szpitalna izolatka, sterylna biel, która objęła w końcu także Rogera (piżama szpitalna) wraz z Edrisim (ubiór pielęgniarza). Zatem król jest już po drugiej stronie. Czy wszystko, co wydarzyło się wcześniej, było tylko snem? "Gdzie mnie przywiodłeś, druhu? Tutajże błąkań naszych kres?". Chorego Rogera odwiedza Roksana, ale nie rozprasza wizji ukazujących się wciąż jego gorączkującej wyobraźni. Wizje znikają same - Roger umiera, światło gaśnie, pielęgniarze szybko zdejmują tabliczkę z łóżka i przykrywają ciało, pozostawiając przy nim wiernego Edrisiego ("Prześniony sen! Stargany łańcuch złud!").

Naraz pojawia się Roger, wreszcie wolny i szczęśliwy. Przemawia do Edrisiego, choć ten go nie widzi: "Słońce! Słońce! (...) Skrzydła rosną! / Obejmą cały świat! / A z głębi samotności / Z otchłani mocy mej / Przejrzyste wyrwę serce / W ofierze słońcu dam!". Wyzwolenie poprzez śmierć?

Szymanowski stworzył rzecz o przekraczaniu granic, burzeniu porządków i niszczycielskiej sile uczuć. Treliński dopisał coś więcej. Jego gorzki i bolesny spektakl mówi, że wszelka władza, także nad sobą, jest złudzeniem, że życie bez uczuć, w chłodnym hierarchicznym porządku, jest przeciwne naturze, ale zatracenie się w wolności także nie jest wyjściem. Bo wyjścia nie ma. Chyba że ku słońcu - ku światłu w tunelu?

czytaj więcej
Dorota Szwarcman
Polityka

Szymanowski i jego "Król Roger"


Pośród dzieł Szymanowskiego z owego "impresjonistycznego" i zarazem najbardziej awangardowego okresu twórczości szczególne miejsce zajmuje opera Król Roger do libretta Jarosława Iwaszkiewicza, zrodzona z zafascynowania wspaniałymi zabytkami odwiedzanej wiosną 1914 r. Sycylii i śladami krzyżujących się tam ongiś wielkich kultur - przede wszystkim bizantyjskiej i arabskiej oraz wczesnochrześcijańskiej.

Napisana niezwykle oryginalnym muzycznym językiem o wielkiej sile ekspresji, poruszająca w swej treści liczne trudne problemy moralno-etyczne, za głównego bohatera ma autentyczną postać sycylijskiego władcy z XII w. (jego grobowiec można do dziś oglądać w katedrze w Palermo). Postać ta jednak w toku akcji pozostaje dla widza owiana mgłą tajemnicy, a jej działania pod wpływem osobliwego Pasterza - wręcz zagadkowe. Opera ta zajmuje wyjątkowe miejsce w całej muzycznej literaturze XX w.; nie miała prekursora, nie znaleźli się też wybitni kontynuatorzy tego kierunku twórczości.

Nic zatem dziwnego, że w Roku Szymanowskiego to niezwykle dzieło musiało pojawić się przynajmniej na jednej z naszych scen operowych. I stało się to właśnie niedawno w kierowanej sprężyście od szeregu lat przez Ewę Michnik Operze Wrocławskiej, gdzie Król Roger znalazł wielce interesujący kształt sceniczny, jakkolwiek realizatorzy nie kusili się zgoła o wywołanie atmosfery dawności i tajemniczości, nie mówiąc już o jakichś atrybutach tak ważnego tu sycylijskiego klimatu.

Reżyseria Mariusza Terlińskiego, bardziej stonowana, niż to miało miejsce przed siedmiu laty w warszawskim Teatrze Wielkim, celnie eksponuje najbardziej dramatyczne momenty akcji (można co najwyżej zastanawiać się, czy władca dawnej Sycylii powinien być po prostu "jednym z nas", co sugerują m.in. jego i jego małżonki kostiumy zaprojektowane przez Wojciecha Dziedzica).

Szczególną jednak satysfakcję sprawia w tym przedstawieniu strona muzyczno-wokalna: pod precyzyjną batutą Ewy Michnik znakomicie grała orkiestra Opery Wrocławskiej, pięknie też śpiewały chóry, zaś premierowa obsada solistów była doprawdy świetna. Od dawna nieoglądany w kraju Andrzej Dobber, dziś jeden z najlepszych europejskich barytonów, okazał się wspaniałym, pełnym dramatycznej siły Rogerem; Aleksandra Buczek znakomicie wcieliła się w jego małżonkę Roksanę, ukraiński tenor Pawlo Tołstoj bardzo dobrze wypadł w eksponowanej partii Pasterza (który później okazuje się greckim bogiem Dionizosem); jako powiernik króla, arabski mędrzec Edrisi doskonale spisywał się Rafał Majzner, a i epizodyczne partie Archiereiosa (arcybiskupa) i Diakonissy znalazły świetnych odtwórców w osobach Radosława Żukowskiego i Barbary Bagińskiej.

Wrocławski Król Roger jest więc nie tylko spełnieniem rocznicowej powinności, ale z pewnością jednym ze znaczących wydarzeń bieżącego sezonu operowego w Polsce.

czytaj więcej
Teresa Grabowska, Józef Kański
Trybuna

Nowe życie Rogera


W katedrze półmrok. Wnętrze powoli zapełnia się wiernymi. Diakonisa zapala świece. Monarcha o wyglądzie włoskiego dyktatora mody siada w pierwszym rzędzie. Czas odprawić rytuał, który ma uchronić lud przed zgubnym wpływem Pasterza.

Mariusz Treliński z Królem Rogerem Karola Szymanowskiego po raz pierwszy zmierzył się przed siedmioma laty. Na deskach Teatru Wielkiego-Opery Narodowej z filmowym rozmachem, niemal w baśniowej konwencji ukazał konflikt idei, odmiennych światopoglądów, religijnych koncepcji wywodzących się z różnych źródeł, słowem: stworzył przestrzeń ścierania się owych apollińskich i dionizyjskich pierwiastków. Osadzając wówczas interpretację partytury Szymanowskiego i libretta Jarosława Iwaszkiewicza na poziomie metaforycznym, nie koncentrował uwagi widzów na przeżyciach protagonistów - ich emocje oraz osobiste tragedie zeszły na dalszy plan.

We wrocławskiej inscenizacji Króla Rogera reżyser zmienił punkt ciężkości - skonkretyzował wymowę dzieła, znacznie ograniczył scenograficzną symbolikę, nadając miejscom dosłowny kształt, a postaci narysował gestem zdecydowanym, nie siląc się na dwuznaczności. Snuł refleksyjną opowieść o człowieku, który choć miał potężną polityczną moc, poniósł w życiu porażkę. Ale tylko pozornie. Już od pierwszych minut spektaklu trudno mieć wątpliwości, że będzie to historia upadku możnowładcy. Podczas liturgii, tuż po adoracji sakramentu, na dźwiękowej kulminacji i chóralnej prośbie o błogosławieństwo dla króla w świątyni zrywa się gwałtowny wiatr i gasi kościelne świece.

Ten przejmujący moment jest zwiastunem przegranej bitwy o dawny religijny porządek, o polityczną stabilizację kraju, wreszcie - co tym razem najważniejsze - o miłość ukochanej żony. Jednak fiasko, które ponosi Roger, w rezultacie przynosi mu wyzwolenie, a psychiczne aberracje doświadczane w pustej szpitalnej sali, mieszanie się poziomów rzeczywistości, ataki cieni i wizje demonów ustępują. Na zgliszczach niegdysiejszych chwil dobrych i złych, wspomnień sukcesów i niepowodzeń oraz w cieniu ostrej konfrontacji z Pasterzem, oślepiony blaskiem słońca, Roger odnajduje siebie, zyskuje nowe życie.

Jakie ono będzie? Nie wiemy, ale mamy pewność, że los dla Rogera nie był dotychczas łaskawy. Oto Roksana, której strata była dlań tak dotkliwa, w rzeczywistości okazała się kobietą pustą, rozkapryszoną, niepokojąco spoufaloną z metroseksualnym, nieco eunuchowatym Edrisim, bezkarnie flirtującą z ochroną pałacu. Domagając się od Rogera w alkoholowym upojeniu wysłuchania Pasterza, potwierdzała, że uczucie do męża dawno wygasło. Będzie wszak pierwszą, która w narkotycznym zapamiętaniu odejdzie z Nowoprzybyłym, bez zawahania, więcej - to ona pociągnie za sobą lud. Również lojalność Edrisiego nie jest wiele warta. Jakkolwiek spędził on z królem ostatnie chwile przed owym metafizycznym nowonarodzeniem, towarzyszył mu w oczekiwaniu na Roksanę, podsycał pragnienie spotkania z żoną, to niedługo wcześniej spiskował z nią na rzecz uwolnienia Pasterza.

A ten, bezpośredni konkurent do ciała i duszy Roksany, co rusz z premedytacją uświadamiał Rogerowi jego beznadziejne położenie, bezczelnie akcentował zniewolenie rygorem prawa, dotkliwą rzeczywistą samotność. Zrazu słaby, brutalnie przywleczony przed oblicze króla, torturowany, przypominający chłostanego Chrystusa, szybko odzyskuje wigor i roztacza przed zebranymi w kościele swój urok. Bluźnierczym gestem rozlewa wokół siebie poddane już transsubstancjacji wino, z uśmiechem przyjmuje ciosy Rogera, zuchwale całuje go w usta, by w drugim akcie założyć mu na głowę biały welon, symbol dionizyjskich zaślubin z sobą samym, ale i znak rozpoznawczy oblubienicy, apokaliptycznej metafory religijnego systemu.

Po demonstracji siły - rzuceniu na pastwę wijących się w ekstazie istot nagiej kukły Rogera, złotego cielca, substytutu prawdziwego boga, jej zatrważającym rozerwaniu i orgiastycznym kopulowaniu z kolejnymi elementami, Pasterz tanecznym krokiem odchodzi. Ale w III akcie, wspaniale ascetycznym i wywołującym emocjonalne wstrząsy, już się nie pojawia, słychać tylko jego głos, z oddali. Dwa światy, dwie drogi, dwa życia koncepty - Pasterza i Rogera, już nigdy się nie skrzyżują.

W pierwszym spektaklu tytułową rolę śpiewał Andrzej Dobber, artysta rzadko goszczący na rodzimych scenach, w drugim Mariusz Godlewski. Słuchając obu, trudno nie uznać wyższości tego pierwszego. Wyrazista budowa postaci, nadanie jej odpowiednich cech charakterologicznych, moc, z jaką wykonywał partię Rogera, świadczyła o wielkim doświadczeniu scenicznym, zaś doskonała dykcja pozwalała na pełne ekspresji podawanie tekstu.

Gdybym miał wybierać między Aleksandrą Buczek a Agnieszką Bochenek-Osiecką, Roksanę, kreującymi miałbym kłopot. Sprawność aktorska, intonacyjna pewność i świetne fragmenty w III akcie to bezdyskusyjne atuty pierwszej artystki. Druga dysponuje bardziej miękką, choć niezbyt donośną barwą, piękniej też maluje frazy, co słynnej wokalizie dodało uroku. Jeszcze większy problem byłby z wyborem Pasterza. To niezwykle trudna partia i zarówno Pavlo Tolstoy, jak i Ryszard Minkiewicz wykonali ją nierówno. Śpiewak ukraiński w II akcie wyśmienicie zbudował postać, Polak z kolei nieco lepiej poradził sobie w ekspozycji swojego boga na początku opery. Warto jeszcze wspomnieć o młodym Rafale Majznerze w roli Edrisiego. Udział w tak znaczącej produkcji to dobry punkt wyjścia do kariery. 

Wrocławskie przedstawienie było bez wątpienia najważniejszą polską premierą operową w tym sezonie. I nie chodzi tutaj tylko o wpisanie się w jubileusz narodzin i śmierci Szymanowskiego. Mariusz Treliński zaproponował koherentną, atrakcyjną wizualnie, a zarazem inną od dotychczasowych wizję Króla Rogera. Konsekwencja przebiegu, doskonała synteza słowa, muzyki i teatru potwierdziły estetyczną intuicję Trelińskiego i jego wrażliwość na partyturę Szymanowskiego. Dobrze więc, że staraniem Polskiego Wydawnictwa Audiowizualnego spektakl wkrótce zostanie wydany na DVD. Zasługuje na to i Szymanowski, i najpiękniejsza opera w historii muzyki polskiej, i Mariusz Treliński.

czytaj więcej
Daniel Cichy
Tygodnik Powszechny

Oko w oko z nieznanym


Niezwykle piękne obrazy, monumentalna muzyka Karola Szymanowskiego i Andrzej Dobber w tytułowej roli, to wszystko sprawiło, że Króla Rogera w Operze Wrocławskiej ogląda się świetnie. Przyznaję, że to trudny spektakl, ale fascynujący.

Każdy spotkał lub spotka w swoim życiu człowieka, który przewrócił obraz świata podszewką do góry. I sprawił, że dotychczas wyznawane wartości trzeba zrewidować. Nie warto zamykać się na dotknięcie absolutu przemawiającego przez nieznane, zdaje się mówić Mariusz Treliński, reżyser przedstawienia.

Karol Szymanowski postanowił napisać tę "operę sycylijską" w 1918 r., po swojej wyprawie na południe Europy. Tu poznał całe kulturalne bogactwo, a nie bez znaczenia jest, że przecież urodził się na Ukrainie, w kulturalnym tyglu Europy. Wszystkie te wpływy słychać w jego muzyce. O napisanie libretta Szymanowski poprosił Jarosława Iwaszkiewicza, jednak nie był zadowolony z efektu i ostatecznie sam został współautorem.

Treliński akcję opery przeniósł w niejasno określony czas i miejsce. Boris Kudlička, autor scenografii, zbudował monumentalną wizję nibylandii. Roger i jego żona Roksana mieszkają więc w supernowoczesnym pałacu ze skórzanymi kanapami. Pasterz, który pojawia się, by zburzyć spokój Rogera, przybywa do świątyni wypełnionej eleganckimi wiernymi siedzącymi na plastikowych krzesełkach. Wreszcie w trzecim akcie Roger w szpitalnym łożu, w aseptycznym otoczeniu, zmaga się z samym sobą.

Warto polować na przedstawienie z Andrzejem Dobberem w roli głównej. To tragiczna postać władcy, a może przede wszystkim człowieka, który stanął przed objawiającą mu się znienacka prostotą i niewinnością, której istnienia nawet nie przeczuwał. Pasterz (Pavlo Tolstoy w bieli), pozornie kruchy i słaby, pokazuje Królowi, ukrywającemu twarz za ciemnymi okularami, że to jego siła jest nic niewarta.

Świetnym zabiegiem było osadzenie I aktu, czyli przybycia Pasterza, we współczesnej świątyni wśród kościelnych dostojników i przekonanych o swojej prawości wiernych. Scena poniżenia Pasterza, oglądana tuż przed Wielkim Tygodniem, chwyta za gardło, a może raczej porusza sumienia. Treliński nie byłby sobą, czyli filmowym reżyserem, gdyby nie wykorzystał sztuczek X Muzy. Trzeba przyznać, że wprowadzają trochę lekkości w tę ciężką materię.

Bardzo dobrze wypadła Aleksandra Buczek jako Roksana. Naturalny wdzięk solistki splata się ze skrywaną namiętnością królowej. Muzycznie opera Szymanowskiego to majstersztyk oryginalności. Pod batutą Ewy Michnik harmonijnie wybrzmiały sąsiadujące dźwięki rodem z prawosławnej cerkwi i góralskie.

czytaj więcej
Małgorzata Matuszewska
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska

Dramat o dążeniu


Kto widział warszawską wersję opery Karola Szymanowskiego z 2000 roku, we Wrocławiu zobaczył w piątek zupełnie inne dzieło. Siedem lat temu reżysera zaf rapowała warstwa duchowa dzieła, teraz - wymiar ludzki. Opera nawiązuje do dziejów autentycznego władcy, który panował na Sycylii w latach 1130-1145. Ale Treliński w ogóle o tym w swojej inscenizacji nie pamięta. Tekst libretta Jarosława Iwaszkiewicza pozwala jednak na bardzo współczesną interpretację.

Reżyser zobaczył w tej wyjątkowej polskiej operze rzecz o kryzysie wieku średniego, o dążeniu do wolności. Tytułowy Roger ma władzę, pieniądze, jest piękny i zdrowy. Przypomina szefa międzynarodowej korporacji lub współczesnego władcę-autokratę, w którego życie wkrada się zwątpienie w sens tego, co robi, wypalenie...

Na jego drodze pojawia się Pasterz, tajemnicza postać, która równie dobrze może być głosicielem nowej wiary, specjalistą od komunikacji społecznej w tejże globalnej firmie albo nowym, modnym guru w środowisku bohatera. Swoim zachowaniem i tym, co głosi, powoduje, że Roger zostawia swoje wygodne życie, rzuca wszystko i podążą za nim, chociaż ten, nie obiecuje niczego konkretnego w zamian. Co zyskał Roger, co stracił? Odpowiedzi na te pytania nie znajdziemy jednak ani w tekście opery, ani tym bardziej w muzyce. Nie stawia kropki na końcu również reżyser tej wysmakowanej intelektualnie i estetycznie inscenizacji. Pozostawia rzecz otwartą, ale tak już jest w dramatach o dążeniu. Treliński opowiedział przypowieść filozoficzną, którą widz sam musi odczytać po swojemu.

Słowa uznania należą się orkiestrze kierowanej przez Ewę Michnik, która znakomicie wydobywała poszczególne stany emocji tkwiące w partyturze i oddające stany ducha kreowanych na scenie postaci.

W tym roku obchodzimy Rok Szymanowskiego. W związku z tym wrocławska premiera Króla Rogera została zarejestrowana przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne na DVD, które ukaże się jesienią.

czytaj więcej
Stefan Drajewski
Głos Wielkopolski

Przejmująca tragedia samotnego władcy


W swej wrocławskiej inscenizacji Mariusz Treliński zerwał z bizantyjsko-sycylijską scenerią Króla Rogera, z połączenia średniowiecznego chrześcijaństwa z arabską kulturą i antyczną Grecją. Ten malowniczy melanż urzekł samego Szymanowskiego oraz późniejszych inscenizatorów. Ale to dlatego Król Roger na scenie staje się pompatyczny i pozbawiony odrobiny dramaturgii.

Reżyser przeniósł akcję do współczesności. Pokazał świat władzy - nie zhierachizowanej jak w średniowieczu, lecz równie autorytarnej. Pojawienie się żyjącego według innych zasad Pasterza wywoła agresję tłumu. Brutalność, z jaką jest traktowany, jego samego nie zmusi do uległości. Młody prostaczek staje się symbolem buntu jednostki.

Precyzyjna robota reżyserska łączy się tu z pięknymi obrazami scenicznymi. Akcja jest dynamiczna, dzieło zyskało nowe treści, które nie zmieniają jego głównej idei. Teatralny czar pryska, niestety, w banalnie rozegranym akcie drugim. Pasterz nie kryje żadnej nowej tajemnicy, wprowadzenie atmosfery zmysłowego szaleństwa ukazano w konwencji wielokrotnie już wykorzystanej w teatrze. Tempo siada, a co gorsza - zabrakło dramaturgicznej kulminacji, więc przejmujące słowa Rogera ("Pątnikiem stał się król") tracą sens. Z kompanami Pasterza odeszła od niego jedynie Roksana, a według koncepcji reżysera i tak nie była mu dotąd zbyt wierna.

A jednak spektakl Trelińskiego opowiada właśnie o tragedii Rogera. Poetycki akt trzeci rozegrany na pograniczu sennych wizji i rzeczywistości pokazuje władcę osamotnionego i pozbawionego siły. Poetycki obraz wieńczy monolog, w którym Roger odnajduje wiarę w sens życia, co nadaje wartości całemu przedstawieniu. W tym akcie Mariusz Treliński znów pokazał inscenizacyjny talent. Na tle jego innych spektakli, nasyconych do przesady wieloma pomysłami, ten jest niemalże kameralny i prosty. Rozegrany w modnej dziś w europejskim teatrze minimalistycznej konwencji scenograficznej przemawia jednak siłą zawartych w nim emocji.

Król Roger zyskał interesujący, momentami wręcz porywający kształt, także za sprawą wykonawców. Andrzej Dobber, który po sukcesach w świecie, otrzymał szansę wystąpienia w polskiej premierze, pokazał władcę silnego, stanowczego, a przecież niepozbawionego głęboko dojmujących uczuć. To znakomita kreacja wokalna i aktorska. Ładnie zaśpiewała partię Roksany Aleksandra Buczek, wyrazistym Pasterzem jest Pavlo Tolstoy. Ważną rolę w budowaniu klimatu odegrał chór Opery Wrocławskiej. Ewa Michnik zaś tak poprowadziła orkiestrę, by podporządkować się koncepcji reżysera, a jednocześnie ukazać bogactwo muzyki Szymanowskiego i narastanie w niej emocji aż do finałowej kulminacji.

Wystawiony w 70. rocznicę śmierci kompozytora Król Roger nie stał się na szczęście dodatkiem do okolicznościowych obchodów. We Wrocławiu powstał nie tylko najważniejszy spektakl obecnego sezonu operowego. Ta inscenizacja z pewnością stanowić będzie punkt odniesienia do dalszych losów scenicznych Króla Roger w kraju i na świecie.

czytaj więcej
Jacek Marczyński
Rzeczpospolita

Nowe szaty króla


Początkowo miało być to przeniesienie spektaklu warszawskiego. Ostatecznie Treliński zdecydował się wystawić dzieło Szymanowskiego od nowa po raz drugi. Siedem lat temu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej reżyser pokazał jedno ze swych najpiękniejszych przedstawień - symbolicznego, pełnego erudycyjnych odniesień, momentami wręcz baśniowego Króla Rogera. W Operze Wrocławskiej - w swej pierwszej inscenizacji od czasu opuszczenia stanowiska dyrektora artystycznego Opery Narodowej - Treliński zmierzył się z samym sobą, nikt bowiem w Polsce od 2000 roku nie porwał się na operę Szymanowskiego.

Król Roger zwany "dramatem sycylijskim" jest drugą operą Szymanowskiego (pierwsza, ekspresjonistyczna Hagith została ukończona w 1913 roku). Jej korzeni należy szukać w podróżach, które kompozytor odbywał w latach 1910-14 na południe Europy (do Włoch, na Sycylię) oraz do Afryki Północnej. Tu poznawał kulturę średniowiecza, antyku, tradycję arabską. Pomysł napisania opery powstał w 1918 r. podczas spotkania z Jarosławem Iwaszkiewiczem, który podchwycił temat i obiecał opracować libretto. Długo jednak z tym zwlekał - ostatecznie kompozytor otrzymał tekst w 1920 roku. Niezadowolony dokonywał poprawek, pełną partyturę ukończył zaś w roku 1924.

Premiera Króla Rogera - opery, której akcja została umiejscowiona w XII-wiecznym królestwie Sycylii za panowania Rogera II z rodu normandzkiego - odbyła się 19 czerwca 1926 r. w warszawskim Teatrze Wielkim, w reżyserii Adolfa Popławskiego i pod batutą Emila Młynarskiego. Kolejne inscenizacje pokazano za granicą - w Dortmundzie i w Pradze. Po wojnie Król Roger powrócił do Warszawy dopiero w 1965 r.

Co zdecydowało o tym, że dzieło Szymanowskiego ma jednak dość skromną przeszłość sceniczną? Opinia dzieła trudnego i nie do końca zrozumiałego, o poetycko-symbolicznym znaczeniu. Król Roger nie jest bowiem klasyczną operą, z tradycyjnym wartko płynącym librettem. Wręcz przeciwnie - jest jej zaprzeczeniem. Akcji w sensie dramatycznym nie ma tutaj w ogóle. Dzieło stoi na pograniczu opery, muzycznego dramatu, oratorium. Także pod względem czysto muzycznym jest dźwiękowym tyglem, w którym odnajdziemy wyrafinowane brzmieniowo echa impresjonizmu, elementy muzyki cerkiewnej, nawet góralskiej. Słowem rzecz piekielnie trudna do scenicznego ujarzmienia.

Wrocławski Król Roger - już druga inscenizacja w tym mieście - jest spektaklem kompletnie innym od warszawskiego. Podczas gdy w Operze Narodowej oglądaliśmy bardzo osobistą opowieść o rozpadzie systemu wartości, światopoglądu, religii, we Wrocławiu Treliński skupił się na warstwie psychologicznej, dramacie i metamorfozie głównych postaci - Roksany i Króla Rogera - oraz na dogłębnej wiwisekcji Pasterza, którego pojawienie się burzy pozorny spokój panujący w sycylijskim królestwie.

Treliński buduje spektakl wokół osi Roger - Pasterz. Relacja między nimi to początkowo wzajemne odpychanie się, które z biegiem czasu zamienia się w tajemniczą, trudną do wyjaśnienia fascynację. Pasterz przybywający na dwór Rogera jest wysłannikiem zupełnie innego świata, przedstawicielem odmiennego systemu wartości. Pogarda Rogera przemienia się w podziw, podobną metamorfozę przeżywa królewska małżonka Roksana. Treliński koncertuje się na konkretnych bohaterach, ich psychice i uczuciowości, stara się przeniknąć do ich światopoglądu, emocji, sposobu myślenia.

To nie jest tylko opowieść o rozkładzie dogmatów, to raczej historia fascynacji człowiekiem - jego wolnością, miłością, pragnieniem spełnienia, odrzucenia wcześniej przyjętych norm, ucieczki w nieznane (choć o mniejszym nasyceniu podtekstem homoseksualnym niż w przypadku warszawskiej realizacji Trelińskiego). Wyrafinowane libretto Iwaszkiewicza - z korektą Szymanowskiego długo pracującego nad ostateczną wersją - staje się w ten sposób bardziej ludzkie, bliższe naszemu rozumieniu świata.

Są trzy fragmenty we wrocławskim spektaklu, które pozostają na długo w pamięci. Już sam początek - z muzycznego i dramaturgicznego punktu widzenia niejednokrotnie kontestowany, bo pozbawiony przez Szymanowskiego klasycznej uwertury - robi kolosalne wrażenie. Scena w "bizantyjskiej" świątyni (z pięknie brzmiącym chórem prawosławnym) "spuentowana" przeszywającym wiatrem zapowiadającym nadejście nieznanego. Taniec bachiczny z aktu II - demoniczny, krwiożerczy, zamieniający się w wyuzdaną orgię. I wreszcie cały akt III - realizacyjny majstersztyk, z projekcjami wideo - zamknięta, niemal ekspresjonistyczna struktura, z Rogerem przykutym do łóżka szpitalnego (skojarzenie z fotelem dentystycznym z inscenizacji Damy pikowej Trelińskiego), wreszcie z finałowym, hipnotycznym obcowaniem z Absolutem.

Cały spektakl ogląda się znakomicie - pełen jest wyśrubowanych emocji, dramatu, napięcia, które rozwija się wraz z kolejnymi scenami. Najsłabszym ogniwem jest II akt. Umieszczenie pałacu Rogera w banalnej scenografii kanapowo-knajpianej, w zestawieniu z surowością, a nawet metafizyką aktu I i demonicznością aktu III powoduje dysonans. Zresztą i nadejściu Pasterza brakuje dramaturgii, a pieśń Roksany - tu lubieżnej księżniczki, która zaskakująco przecież staje po stronie Pasterza - w takim entourage'u kontrastuje z powagą i grozą całej sytuacji.

Muzycznie opera jest popisem Andrzeja Dobbera. Śpiewak znakomicie kreuje partię tytułową - bryluje wokalnie i aktorsko, tworząc silną, zdeterminowaną postać króla, który nie waha się porzucić swego państwa i poddanych, odzyskuje wiarę w siebie, w moc przemiany, jest gotowy na spotkanie z nieznanym. Aleksandra Buczek potwierdziła walory wokalne - jej Roksana jest namiętna, bardzo bliska, w jej postawie nie ma nic z tajemniczości (pod tym względem jest zaprzeczeniem Rogera), choć wolałbym, by jej głos był mniej zmanierowany, mniej werystyczny i "namacalny".

Największy problem sprawił Pasterz, ale ilu dziś śpiewaków jest w stanie udźwignąć tę rolę? Ukraiński śpiewak Pavlo Tolstoy nie do końca się sprawdził. Nie porwał swą charyzmą, nie zawładnął swym głosem. Bo w operze Szymanowskiego nie tylko o śpiewanie przecież chodzi. Pasterz jest postacią kluczową - to od niego wszystko się zaczyna, to on wprowadza zamęt, stając się przewodnikiem duchowym reszty.

Prowadzącej całość Ewie Michnik udało się, co niezwykle trudne, zintegrować wszystkie elementy tej "filozoficznej opery": eklektyczność partytury, wielowymiarowość, a właściwie otwartość formy oraz zaskakujące propozycje inscenizacyjne.

Fascynujący Szymanowski - Król Roger na miarę najlepszych scen operowych. Jesienią także na płycie DVD przygotowywanej przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne i TVP.

czytaj więcej
Jacek Hawryluk
Gazeta Wyborcza

Roger w ciemnych okularach


Dawno już żadna z wrocławskich premier nie budziła takiego zainteresowania jak piątkowa premiera Króla Rogera K. Szymanowskiego pod batutą Ewy Michnik. Najnowsza inscenizacja tej interesującej opery jest dziełem tego samego zespołu, który w 2000 roku zrealizował ją w Operze Narodowej w Warszawie.

Wyjątek stanowi projektant kostiumów, którym we Wrocławiu był Wojciech Dziedzic. Mimo tego trudno w obu przedstawieniach doszukać się jakichkolwiek podobieństw. Wrocławska inscenizacja ma wymiar bardziej kameralny, a jej punktem wyjścia - według reżysera - jest współczesny człowiek, który mimo wielu ciosów, jakie otrzymał od życia, odnajduje siebie. Szkoda tylko, że właśnie to pozostało w sferze niezrealizowanych marzeń.

Reżyser kolejny raz odrzucił historyczne wątki Króla Rogera, unikając jasnego określenia czasu i miejsca akcji. To, co dzieje się na scenie, może zdarzyć się zawsze i wszędzie. Dlatego usiłując to w jakiś sposób uwiarygodnić, ubiera bohaterów we współczesny kostium. Atrybutem Rogera jest garnitur i ciemne okulary, później marynarkę zmieni na domowy tużurek. Roksana wygląda i porusza się jak modelka.

Największe wrażenie pozostawia pełen skupienia I akt ze świetnie rozplanowaną i czytelną dramaturgią oraz klimatem, w którym otwierający operę chór zabrzmiał wyjątkowo efektownie. Niestety, później rzecz dzieje się zgodnie z porzekadłem: im dalej w las, tym więcej drzew! Drugi akt z prymitywną i mocno nachalną, wręcz niesmaczną sceną bachanalii, polegającą głównie na tarzaniu się po podłodze, niczego już nie buduje, a wręcz zamazuje obraz i dramat głównych bohaterów. Podobnie trzeci akt przeniesiony do pustej sali na szpitalne łóżko też w tej sytuacji przestaje być w pełni czytelny.

Na plus reżyserii można zapisać to, że wszystko, co dzieje się na scenie, zostało wywiedzione z pulsu muzyki i mocno w niej osadzone. Ważnym czynnikiem budowania klimatu całej inscenizacji jest też dobrze prowadzone światło i efektowne projekcje filmowe w III akcie, mające w założeniu obrazować wewnętrzne rozterki głównego bohatera.

Na szczęście wrocławski Król Roger to przede wszystkim znakomicie zrealizowana warstwa muzyczna i wokalna. Muzyka Szymanowskiego pod wytrawną batutą Ewy Michnik nie tylko urzeka pełnią kolorystyki, wyrafinowaną ekspresją i świetnie rozplanowaną dynamiką, zachwyca też pięknie uchwyconym nastrojem każdej sceny. Orkiestra, co należy podkreślić, realizowała tę trudną i gęstą partyturę z podziwu godnym zacięciem.

W doborowej obsadzie na pierwszy plan wysunął się bardzo rzadko oglądany na krajowych scenach Andrzej Dobber, który stworzył przemyślaną w każdym szczególe kreację tytułowego władcy w finale zdającego sobie sprawę z otaczającej go pustki. Jego głos urzeka mocnym brzmieniem i świetnym operowaniem barwą. W partii Roksany dzielnie dotrzymuje mu kroku Aleksandra Buczek. Jej jasny w barwie i wyrównany w brzmieniu głos bez trudu radzi sobie z zawiłościami ornamentyki tej partii. Podobał się również dysponujący dobrze brzmiącym tenorem Pavlo Tolstoy w roli Pasterza. Posągowym Arcykapłanem jest Radosław Żukowski. Dobre wrażenie pozostawił chór przygotowany przez Małgorzatę Orawską, imponujący nie tylko zestrojonym i wyrównanym brzmieniem, ale również świetną dykcją.

czytaj więcej
Adam Czopek
Nasz Dziennik

Najbliższe spektakle

Nabucco

Kategoria:
Premiera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-250 zł
Szczegóły
11 października
19:00

Nabucco

Kategoria:
Premiera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-250 zł
Szczegóły
12 października
19:00

Operowy labirynt

Kategoria:
Spacer z przewodnikiem
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
20-25 zł
Szczegóły
13 października
11:15

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
13 października
18:00

Operowy labirynt

Kategoria:
Spacer z przewodnikiem
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
20-25 zł
Szczegóły
14 października
11:15

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
15 października
19:00

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
18 października
19:00

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
19 października
19:00

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
20 października
18:00

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
22 października
19:00

Requiem

Kategoria:
Koncert
Czas trwania:
90 min.
Bilety:
30-70 zł
Szczegóły
26 października
19:00

Requiem

Kategoria:
Koncert
Czas trwania:
90 min.
Bilety:
30-70 zł
Szczegóły
27 października
18:00

Requiem

Kategoria:
Koncert
Czas trwania:
90 min.
Bilety:
30-70 zł
Szczegóły
29 października
19:00

Manekiny

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
75 min.
Bilety:
30-70 zł
Szczegóły
30 października
19:00

Manekiny

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
75 min.
Bilety:
30-70 zł
Szczegóły
31 października
19:00

Królowa Śniegu

Kategoria:
Premiera
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
50-250 zł
Szczegóły
8 listopada
19:00

Królowa Śniegu

Kategoria:
Premiera
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
50-250 zł
Szczegóły
9 listopada
19:00

Operowy labirynt

Kategoria:
Spacer z przewodnikiem
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
20-25 zł
Szczegóły
10 listopada
11:15

Królowa Śniegu

Kategoria:
Balet
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
10 listopada
18:00

Don Giovanni

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
180 min.
Bilety:
40-170 zł
Szczegóły
15 listopada
19:00

Operanki / W muzycznej krainie życzliwości

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
45 min.
Bilety:
25-35 zł
Szczegóły
16 listopada
10:00

Operanki / W muzycznej krainie życzliwości

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
45 min.
Bilety:
25-35 zł
Szczegóły
16 listopada
11:15

Operanki / W muzycznej krainie życzliwości

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
45 min.
Bilety:
25-35 zł
Szczegóły
16 listopada
12:30

Don Giovanni

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
180 min.
Bilety:
40-170 zł
Szczegóły
16 listopada
19:00

Don Giovanni

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
180 min.
Bilety:
40-170 zł
Szczegóły
17 listopada
18:00

Operowe Abecadło / W muzycznej krainie życzliwości

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
45 min.
Bilety:
25-35 zł
Szczegóły
18 listopada
09:30

Operowe Abecadło / W muzycznej krainie życzliwości

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
45 min.
Bilety:
25-35 zł
Szczegóły
18 listopada
10:30

Operowe Abecadło / W muzycznej krainie życzliwości

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
45 min.
Bilety:
25-35 zł
Szczegóły
18 listopada
11:30

Trąbka życzliwości

Kategoria:
Dla dzieci
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
40-50 zł
Szczegóły
21 listopada
10:00

Trąbka życzliwości

Kategoria:
Dla dzieci
Czas trwania:
60 min.
Bilety:
40-50 zł
Szczegóły
21 listopada
12:00

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
23 listopada
19:00

Nabucco

Kategoria:
Opera
Czas trwania:
200 min.
Bilety:
50-220 zł
Szczegóły
24 listopada
18:00